wtorek, 11 lutego 2014

111. Milton Friedman i jego krytyka interwencjonizmu gospodarczego

111. Milton Friedman i jego krytyka interwencjonizmu gospodarczego

  • Krytyka kontroli cenowych: jedną z bardziej konsekwentnych obron wolnej gospodarki Friedman przedstawia w swojej krytyce kontroli cenowych. Wielokrotnie pokazywał on, że płaca minimalna jest zjawiskiem pozornie szlachetnym, lecz w rzeczywistości zbrodniczym. Zamiast bowiem pomagać ludziom słabo zarabiającym, skazuje ich na bezrobocie. Podobnie rzecz się ma z kontrolą czynszów. Ich rezultatem jest niedobór na rynku, uderzenie w inwestycje i radykalne obniżenie jakości dostarczanego towaru.
  • Krytyka ograniczeń handlu: poza zatwardziałą krytyką kontroli cenowych Friedman atakował również wszelkiego rodzaju ograniczenia celne i uderzanie w wolny handel. Atakował programy rolnicze, a także zaawansowane regulacje przemysłów. Zdecydowanie sprzeciwiał się przymusowej przynależności do związków zawodowych i samorządów zawodowych, które postrzegał jako źródło monopolizacji.
  • Rola państwa: Krytyka interwencjonizmu Friedmana nie ma jednak charakteru absolutnego - Friedman twierdzi, że państwo ma zajmować się (poza ochroną porządku) definiowaniem praw własności, co ma umożliwiać ewentualne ich modyfikowanie wraz ze zmianą ekonomicznych reguł. Już samo przyznanie takiego prawa oznacza, że państwo może dowolnie określać właściciela i granice jego praw. A skoro tak, to granica jakiegokolwiek porządku interwencjonistycznego jest niezwykle płynna i łatwa do przesunięcia w każdą stronę. W końcu każdy beneficjent systemu państwowego może po prostu zostać uznany przez instytucję państwa za „właściciela”.
  • Friedman popierał również przejęcie przez państwo kontroli nad systemem bankowym i produkcją pieniądza. Przedstawia swój pozytywny projekt, który przewiduję dla banku centralnego istotną rolę – systematyczne, stabilne i przewidywalne dostarczanie nowego pieniądza do gospodarki.
  • Idea bonu oświatowego: Friedman postulował wprowadzenie bonu oświatowego, czyli złotego środka, który miał naprawić zepsuty w Stanach system edukacji. Idea bonu oświatowego nie jest do końca jasna, chociaż oficjalnie przedstawiony cel jest wyraźnie zaakcentowany. Chodzi przede wszystkim o to, aby „pieniądze szły za uczniem”, aby przywrócić kontrolę rodziców nad szkołami, a także doprowadzić do poprawy jakości szkolnictwa państwowego, aby odpowiadało wyższym standardom i sprostało prywatnej konkurencji. Idea jest dosyć prosta – należy wyliczyć dokładnie, ile pieniędzy jest wydawanych przez państwo na edukację. Następnie wskazać koszty przypadające na jednego ucznia i pozostawić rodzicom swobodę decydowania o tym, do jakiej szkoły chcą posłać swoje dziecko.
  • Każdy rodzic otrzymywałby więc po prostu bon oświatowy, deponowany w szkole, do której zapisał swoje dziecko. Co ważne, mogłaby to być szkoła państwowa lub prywatna. Główna zaleta tego planu ma polegać na zbliżeniu szkolnictwa do warunków konkurencyjnych, przy jednoczesnym zachowaniu redystrybucyjnych funkcji państwa (choć Friedman różnie się wypowiadał o bonie i raz twierdził, że to projekt sam w sobie, a innym razem, że to tylko pośredni krok do całkowitego urynkowienia szkolnictwa[30]). Friedman zdaje się zatem odnajdywać trzecią drogę między socjalizmem a wolnym rynkiem w szkolnictwie: bon oświatowy.
  • Podstawowy plus to uruchomienie konkurencji i zwiększenie efektywności państwowych szkół, a także fakt, że ci rodzice, którzy posyłają dziecko do szkoły prywatnej, nie płacą jednocześnie za państwową (w podatkach).

Czy warto studiować prawo?

W chwili pisania tego tekstu jestem studentem piątego roku prawa. Przede mną ostatni semestr na uczelni, a później - jeśli zdecyduję się zos...